Czwarta Niedziela Wielkanocna jest nazywana w liturgii Niedzielą Dobrego Pasterza. Chrystus, dobry pasterz, oddał swoje życie w miłości, „aby rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno”. Oddał je za owce, które znał po imieniu. Został posłany do wszystkich, a szczególnie grzeszników, ludzi zagubionych, żyjących na marginesie życia. Dla Boga każdy człowiek jest kimś konkretnym, nie przypadkowo spotkanym anonimem. O każdego z nas Jezus troszczy się, chroni przed wpływami fałszywych proroków. On jest jedyną bramą prowadzącą do Bożej owczarni. Przyszedł po to, byśmy mieli życie i to w obfitości. Obfitość oznacza pewien maksymalizm. Dlaczego więc w życiu zadowalamy się czymś małym? Zwykle pytamy: jakie minimum muszę spełnić, żeby przekroczyć próg tolerancji; jak najmniejszym kosztem mogę coś zdobyć. To taki podział marketingowy na dobrych, lepszych i najlepszych. Zresztą, kto chciałby zajmować ostatnie miejsce? Czy jednak chcemy – dorastając do ewangelicznego maksimum – „mieć życie w obfitości”?

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*