
Jezus najpierw wygłasza swoje błogosławieństwa oraz „biada”. Błogosławieństwo dla biednych, głodnych, płaczących i prześladowanych, biada dla sytych i zadowolonych z siebie. Potem głosi, że chrześcijanin musi być lepszy, niż nakazuje to zwyczajna ludzka przyzwoitość: ma kochać nie tylko tych, którzy dla niego są dobrzy, ale i swoich nieprzyjaciół. I więcej, ma być ostrożny w sądach o bliźnich pamiętając, że kiedyś odmierza mu taką sama miarą, jaką on mierzy. Gdy więc Jezus mówi w Ewangelii czytanej tej niedzieli o tym, że ślepy nie może prowadzić ślepego, że trzeba dostrzegać także własne błędy i ze drzewo poznaje się po owocach jest to dalszy ciąg tego nauczania. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to ostry sprzeciw wobec tych nauczycieli, którzy chcieliby to wcześniejsze nauczanie Jezusa zdezawuować, zmiękczyć, poddać takiej egzegezie, która by wypaczyła jego sens. Tak, zdecydowanie Bóg jest po stronie uciskanych, Bóg domaga się byśmy kochali bliźniego bez względu na okoliczności i byśmy w sądach wobec bliźnich zachowali jak najdalej idący umiar. Tak, bo słowa które słyszymy tej niedzieli są po prostu przeciwstawieniem się tym, którzy by usiłowali tę naukę Jezusa jakoś zmieniać czy zmiękczyć.
Dodaj komentarz